26 października 2013


Przygoda związana z poprowadzenie życia według własnych wytycznych zaczęła nabierać kształtów. Dwa dni próbowałam dodzwonić się do człowieka, który będzie w owym kształtowaniu przyszłości miał niemały udział. Niestety bezskutecznie. Na szczęście z pomocą przyszedł mi ktoś z jego instytucji poinstruował kiedy dzwonić i podał zupełnie inny (prywatny?) numer, którego w google już nie znalazłam. Myślałam, że i ten mini plan spali na panewce i gdy już miałam rozłączyć kolejne połączenie którego nikt nie odbierał usłyszałam w słuchawce głos.
I głupio zaniemówiłam, bo pierwsze udane nawiązanie kontaktu zaszokowało mnie nie mniej niż gdybym nawiązała kontakt z mieszkańcem innej planety. Po krótkim, chaotycznym przedstawieniu swojej osoby i celu w jakim telefonuję, pośród 'yyy' i 'ee' (pan A. chyba również nie był specjalnie przygotowany na rozmowę ze mną) mniej więcej usłyszałam to, co chciałam usłyszeć. Mniej więcej, bo usłyszałam również coś czego się nie spodziewałam i zadziwiłam się propozycją. Pan A. u którego mam zamiar odbyć ważne dla mnie szkolenie (z małą pomocą znanego i lubianego Urzędu Pracy) zaproponował mi żebym od razu starała się o kurs bardziej rozwinięty niż planowałam. Dłuższy bo pięciodniowy, ale zdecydowanie bardziej rozwinięty pod względem teoretycznym i praktycznym. Zdobyte kwalifikacje również przewyższają te uzyskane na kursie podstawowym. Ponadto kurs jest organizowany specjalnie dla mnie więc jest to szkolenie indywidualne. Lekko ponad półtora godziny teorii i 48 godzin praktyki pod okiem pana A. Nic tylko korzystać! Chociaż nie wiem co UP powie na moje plany :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz